Nie lubię dużych miast. Po trzech dniach pobytu w Lizbonie spakowałam plecak, śpiwór i namiot, i znalazłam dworzec autobusowy. Pierwszym celem był półwysep Peniche, mały klifowy skrawek lądu połączony z kontynentem wąskim przesmykiem. Na tym przesmyku zlokalizowany jest camping i wygląda to jak jedna wielka wydma pomiędzy dwiema plażami.